W czasach starożytnych za piękne uważane było to, co doskonałe w proporcji, budowie czy strukturze. Wartość ta pojmowana była jako coś obiektywnego, dającego się określić i najczęściej policzyć. Piękno tkwiło wtedy w prostocie wyrażonej dzięki umiarkowaniu, zachowaniu zasad oraz odpowiedniemu układowi części składowych. Dziś, oczywiście, takie konserwatywne podejście do piękna jest jedną z możliwości, choć wciąż najczęściej pojmujemy je i przede wszystkim czujemy je właśnie w ten sposób. Starożytne podejście zaczęło się jednak zmieniać w latach renesansu, gdy poza wartością piękna obiektywnego rozpatrywano także estetyczne cechy subiektywne dzieła, np.
jego wdzięk. Gdy w teorii estetyki pojawiło się pojęcie „doskonałości”, zaczęto skłaniać się ku określania tym mianem tego, co wcześniej odnajdywaliśmy pod nazwą „piękno”. W skutek przemian Immanuel Kant wysnuł teorię, iż piękne jest to, co się podoba powszechnie. Co wywołuje zachwyt w sposób niewymuszony, bezpośredni oraz bezinteresowny. Tutaj więc nastąpiło finalnie oddzielenie się zmysłu smaku czy gustu od pojęcia doskonałej konstrukcji czy zestawienia barw.